Już słyszę głosy, że dzieci nie chodzą do restauracji. One chodzą do barów z burgerami, gdzie wszystko jada się palcami, bo nie ma sztućców, gdzie od głowy do stóp są umazane w keczupie, bo papierowe serwetki mają tak miniaturowy rozmiar, że ledwie zakrywają kolana i gdzie sami musimy przynieść do stolika zamówione dania. O, tu muszę cię zaskoczyć, nawet w ponurej, starej Brytanii są skuteczni rodzice, którzy dla przyjemności fundują dzieciom posiłek w skromnej, ale prawdziwej restauracji.
Sukces przedsięwzięcia zależy w dużym stopniu od restauracji i prawidłowego nastawienia do dzieci sieci dużych amerykańskich jadłodajni, które reklamują się jako miejsca serwujące rodzinne obiady.
Nessa, która w czasie wakacji jada z dziećmi poza domem, wspomina:
Byliśmy we włoskiej restauracji z dwu i półletnią bratanicą mojego męża, która miała napad złego humoru. Szef sali zauważył, co się święci, gdy tylko przekroczyliśmy próg. Podszedł, pokłonił się maleńkiej dziewczynce i uściskał jej dłoń, nazywając osóbkę „Pńncipessa". Mała rzeczywiście poczuła się jak księżniczka. Potem osobiście zawiązał jej serwetę wokół szyi, czyniąc to bardzo ceremonialnie, a następnie od niej pierwszej przyjął zamówienie i jako pierwszej podał danie – frytki na srebrnej tacy. Dziewczynka była rozkoszna do końca dnia. Poczuła się naprawdę jak ktoś bardzo ważny.
Wielkie sieci ajencyjnych restauracji potrafią dobrze karmić dzieci, choć jakość tak zwanych zestawów dziecięcych w niektórych z nich napawa mnie grozą. Warto pamiętać o małych, niezależnych restauracjach, które jeśli zostaną w porę uprzedzone, chętnie przyjmą rodzinę na obiad podczas weekendu. A oto moja niekonwencjonalna ocena narodowych restauracji: francuskie nie są dobre dla dzieci, chińskie i hiszpańskie są lepsze, hinduskie starają się dogodzić gościom (a nie wszystkie hinduskie potrawy są ostre), a włoskie nadal wyróżnia niezwykle przychylny stosunek do dzieci. Jest tak zapewne dlatego, że Włosi mają przeważnie duże rodziny. Wybierz się więc do włoskiej restauracji, póki jeszcze jest przyjazna, bo wskaźnik urodzin we Włoszech spada i wszystko może się zmienić.
Dzieci stają się nieznośne, gdy wyczuwają, że atmosfera jest napięta, a to, czy atmosfera będzie napięta czy nie, w dużym stopniu zależy od ciebie. Mówi Nessa:
To ty decydujesz, czy dzieci mają siedzieć prosto i zachowywać się jak dorośli, a wtedy będziesz miała nerwowy posiłek, czy też zaakceptujesz, że dzieci są dziećmi, a więc bywają głośne i ruchliwe. Z drugiej strony zbyt duży hałas naprawdę jest trudny do zniesienia dla normalnej osoby, a kelnerzy nie mogą pracować, gdy dzieci plączą się im pod nogami.
Znam parę, która od dwudziestu kilku lat jada co tydzień niedzielny obiad w tej samej restauracji. Ich dzieci są w przedziale wieku od lat trzech do dziewięciu i zawsze zamawiają to samo. Idealne rozwiązanie dla tych, którzy umieją tak zorganizować sobie życie. Personel zna dzieci, ty znasz frykasy z listy dań, więc możesz tak kalkulować posiłek, jak byś robiła to w domu. Jeśli wydaje ci się, że obiad w restauracji jest za drogi, zastanów się, ile wydajesz w ciągu roku na dania gotowe, słodycze, półprodukty lub gry komputerowe. Czy one rzeczywiście oszczędzają twojej rodzinie tyle zachodu i dają tak dużo sposobności do popatrzenia na siebie i porozmawiania ze sobą, ile cotygodniowy wypad na obiad do zaprzyjaźnionej restauracji?